Wśród miejscowej ludności co najmniej od kilku lat można było usłyszeć legendę o amerykańskim samolocie, który spadł na polach koło Racławic Śląskich - opowiada Krzysztof Ligenza, wiceprezes Kozielskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii i Archeologii "Eksplorator".
Stowarzyszenie z Kędzierzyna-Koźla w tym roku postanowiło sprawdzić, czy pogłoski są prawdziwe. Skontaktowali się z właścicielem pola i uzyskali jego zgodę na poszukiwania. W ubiegłą środę rano przyjechali do Racławic i z właścicielem ziemi pojechali obejrzeć okolicę.
- Na miejscu zastaliśmy samochód i ludzi ładujących na przyczepę aluminiowe blachy wykopane z ziemi - opowiada Krzysztof Ligenza. - Doszło do ostrej dyskusji i wezwaliśmy policję.
Na miejscu było widać głęboki wykop i ślady nocnej pracy koparki.
- Słyszeliśmy o planowanych poszukiwaniach w Racławicach i pojechaliśmy tam rano zobaczyć, co się dzieje - opowiada Wojtek, jeden z poszukiwaczy z Prudnika. - Na polu nie było nikogo, tylko złożona sterta blach z samolotu. Wróciliśmy do miasta po przyczepkę, załadowaliśmy i chcieliśmy odwieźć do właściciela pola. Wtedy pojawili się ludzie z Kędzierzyna. To oni mieli przy sobie łopaty i wykrywacze metalu. My nie mieliśmy przy sobie nic. Nie wykluczam, że samolot odkopał ktoś trzeci.
Faktem jest, że w środę rano żadna z grup nie miała zgody wojewódzkiego konserwatora zabytków na prowadzenie poszukiwań, co jest wymagane przez przepisy.
Stowarzyszenie "Eksplorator" otrzymało taką zgodę w ubiegły czwartek, kiedy złożyło w urzędzie konserwatorskim w Opolu wszystkie wymagane dokumenty. Między innymi zgodę właściciela terenu.
- Przyjechaliśmy tam w środę na rekonesans - tłumaczy Krzysztof Ligenza. - Mieliśmy wtedy wykonać plan sytuacyjny, który jest potrzebny do wydania zgody konserwatorskiej.
Policja nakazała grupie z Prudnika zwrócić wszystkie znalezione części. Nie można jednak wykluczyć, że z ważącego 1,5 tony samolotu coś już wcześniej wywieziono. Dalsze poszukiwania przejęło stowarzyszenie "Eksplorator", które w piątek na głębokości 7 metrów odkopało zniszczony silnik. Udało się też ustalić, że to niemiecki samolot myśliwski Messerschmitt Bf 109, zestrzelony prawdopodobnie w 1945 roku.
- Stowarzyszenie zobowiązało się, że zakonserwuje znalezione części - mówi Krzysztof Spychała z urzędu konserwatora zabytków. - Jak dostaniemy sprawozdanie z wykopalisk, pojedziemy ich skontrolować. Potem zapadnie decyzja, co z tym się stanie dalej. Pewnie przekażemy to gminie albo stowarzyszeniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?